25 czerwca 2014

Ocena dla Hikari no


Tytuł: NaruHina - Academy

Pierwsze wrażenie i ocena szablonu:
Tytuł mnie nie zachęca… Nie ma w sobie nic oryginalnego czy chwytliwego. Nie rozumiem tego angielskiego wtrącenia. Jeśli jesteś uparta na „akademię”, to proszę użyj naszej ojczystej mowy. Jest naprawdę piękna. Nie widzę sensu w angielszczeniu jednego słowa, które nawet nie jest cytatem, albo tytułem grzeszącym kreatywnością. Jeszcze gdyby była to jakaś sentencja właśnie, przyjęłabym ją bez zgrzytania zębami, ale tak…
Adres jest niechlujny. I znowu ten angielski. Skoro piszesz po polsku, to rób to od początku do końca. Jednak nie sam język jest najgorszy, a brak jakichkolwiek myślników. Wydaje mi się, że „naruhina-academy” wygląda lepiej, a już szczytem moich marzeń, byłaby „naruhina-akademia” albo „akademia-naruhiny”. Chociaż może ta druga opcja jest zła. Jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że „naruhiny” się „ruhiny”… takie skojarzenia x)
Wchodzę i widzę szablon… Jak na mój gust estetyczny, jest raczej kiepski (z całym szacunkiem dla jego autorki). Nagłówek się rozpikselował, cytat źle widać i ciężko mi go rozszyfrować, bo ucina się gdzieś w rogach. Ze stronami też krucho. Jakieś potworaki je poobgryzały i menu wygląda zza krańca ekranu, wstydząc się swojego kalectwa. Jeszcze, gdyby końce rameczek zostały elegancko zaobrębione w strzałki, to może, ale w takiej wersji… nie kupuję tego. Czcionka godzi w me oczy… wszędzie jest inna. W nagłówku posta i gadżetów prawie nieczytelna. Moja rada… ujednolić czcionki. Jeśli chcesz wyróżnić tytuły, daj sobie czcionkę, jaka ci się żywnie podoba, ale ma być taka sama i tu i tu. Inną możesz dobrać do posta i tekstu gadżetów, ale tutaj ta sama zasada. To się tyczy wszystkiego, co wykonujesz na kompie, nie tylko stron WWW. Prezentacje, dokumenty w Wordzie, arkusze Excela… wszędzie wyróżniamy tytuły i podtytuły, a resztę zostawiamy w spokoju. Amen. Powie Ci to każdy bardziej ogarnięty nauczyciel, czy wykładowca, a jeśli tak napiszesz pracę magisterską… to raczej nie będziesz miała nawet szansy, żeby jej bronić. Sorki. Brutalna rzeczywistość.
Do tego różu nie pasuje mi ten szary, czy zielonkawoniebieski. Jest brzydki. Ble… tfu… Nic się nie komponuje i nie trzyma kupy.
Irytuje mnie nieziemsko ten straszny odtwarzacz, który wbrew mojej woli prezentuje mi kawałki, których nie lubię i mało tego muli mi kompa, bo odtwarza się, gdy tylko wejdę na bloga, albo otworzę inną zakładkę. Jeśli już koniecznie chcesz go mieć na swoim blogu, to daj swojemu biednemu czytelnikowi wybór. Nie zmuszaj go, niech sam kliknie „play”, jeśli ma ochotę. Bądź niczym Bóg i sprezentuj ludziom wolną wolę, bo generalnie bardzo ją sobie cenimy.
Podsumowując: 1pkt dostaniesz za obrazek NaruHiny i mój sentyment. Mógłby mi się nawet spodobać, gdyby nie był taki… rozpikselowany. Ogólnie, gdybym weszła na Twojego bloga nie dla samej treści, (a ja treść cenię ponad wszystko) to chyba uciekłabym po kilku minutach… Lepiej dla Ciebie, jak ustawisz sobie jakiś podstawowy Blogspot’owy szablon, albo poprosisz kogoś o wykonanie nowego.
Pierwsze wrażenie: 0/15pkt
Szablon: 1/16pkt

Treść:
Zakasuję rękawy. Mam nadzieję, że siedzisz wygodnie i zapięłaś pasy.

Prolog:
Pozwól, że będę kopiować fragmentami i zaznaczać błędy.
O kurczaki! Nie sądziłam, że kiedykolwiek wtrącę się do odautorskiego dopisku, bo to kwestia bardzo indywidualna, ale po prostu nie mogę, bo coś mnie skręca.
„Witam wszystkich!” <- Jest dobrze.
„Ogólnie to blog będzie o Naruto i Hinacie.” <- Nie, nie, nie, nie. Powinno być tak: „Ogólnie to, blog będzie o Naruto i Hinacie.” albo „Będzie to blog o Naruto i Hinacie.” Zbrakło Ci przecinka lub zdanie jest źle zbudowane.
„Oczywiście znajdą się w nim również wątki poboczne, takie jak Sasusaku czy Inosai.” <- A ja myślałam, że to romans SasuSaku, czy InoSai, to wątek. Nie sądziłam, że wątkiem mogą być bohaterowie, szablonowe postacie wycięte z mangi.
„Moja historia będzie trochę inna niż wszystkie, ponieważ znudziły mi się wszystkie blogi(…)” <- wszystkie, wszystkie… powtórzenia bardzo mi doskwierają.
„(…)ktoś go urwał. Ja nie zamierzam urywać mojego(…) <- To pocieszające, że nie zamierzasz zawieszać bloga, ani go porzucać. Dobrze o Tobie świadczy. Jednak powtarza Ci się „urywać” i „mój”.
„(…)przypilnowanie mnie, ponieważ jak na razie nie mam zbyt wielkiego zapału do pisania, ale wena jest.” <- Czyż jedno nie wyklucza drugiego? No, ale może ja się nie znam.
W prawie każdym zdaniu powtarza Ci się słowo „być”.
Postaram się nie zrobić z tego kiczu, bo sama tego nienawidze. Postaram się również” <- Postaram się, postaram się… „nienawidze” oczywiście wiem, że miałaś na myśli „nienawidzę”.
Twoje zapewnienia w przemowie nastrajają mnie co najmniej optymistycznie ;)
Albo i nie. Dlaczego mi to robisz? Dlaczego? Odbierasz właśnie czytelnikom całą radość czytania, zagłębiania się w Twoją historię z każdym rozdziałem i odkrywania jej tajemnic. „A teraz opowiem trochę o samej akcji (…)”nie jest prologiem! Jak słusznie zauważyłaś: „Nie chcę za bardzo niczego opisywać, bo więcej na to poświęce w pierwszych rozdziałach…” (i nie: „poświęce”, tylko „poświęcę”) pisanie opowiadania nie polega na streszczaniu całej naszej genialnej fabuły i pomysłów, nad którymi biedziliśmy się tyle czasu, w kilku zdaniach. Szkoda, że sama nie zastosowałaś się do swojej niewybrednej rady… To Seppuku jest dla mnie niewybaczalne. Mam ochotę coś zmiażdżyć gołymi rękami. Eh… Pozwól, że daruję sobie sprawdzanie tego fragmentu, w nadziei, że on zniknie po tym, jak przeczytasz moją ocenę.
Liczę, że rozdział pierwszy naprawdę nim będzie.

Rozdział 1:
(~Tokio już nie było takie samo. Moje uliczki zamieniły się w slamsy jak większość miasta. Mama i tata zginęli w katastrofie, mało kto przeżył. Siostra wyprowadziła się do jednego z trzech apartamentowców jakie pozostały, nie chciała mnie przyjąć do domu. Gdy siedziałam na schodach nie wiedząc co robić dalej, zauważyłam panią z dzieckiem w wózku. Była bardzo ładna, miała kręcone brązowe włosy i oczy. Zobaczyła mnie i zaczęła wypytywać o wszystko. Okazało się też, że ojciec dziecka również zginął, a jej samej trudno jest opiekować się nim. Zaproponowała bym z nią zamieszkała i pomagała jej w domu. Oczywiście przyjęłam zaproszenie.~)
Nie wiem, po co Ci te nawiasy i śmieszne zawijasy. Mogłaś po prostu wyróżnić ten fragment pochyłą czcionką, albo oddzielić od reszty tekstu jednym enterem więcej. Chociaż… nie. Widzę, że dalej opisujesz rozmowę z ową wybawicielką Twojej bohaterki. Tym bardziej… Po co Ci te udziwnienia?
Nie podoba mi się zwrot „moje uliczki” jakby te uliczki, należały do Twojej bohaterki w jakiś materialny sposób. Rozumiem, że chodziło Ci o uliczki, tudzież miejsca, gdzie owa postać lubiła przebywać. Lepiej zastąpić to tak: „Do niedawna tętniące życiem uliczki, które przemierzałam całe swoje życie…” Widzisz jak ładnie?
„slamsy” <- Proszę, wklej ten tekst do Worda. On sam mi to podkreśla falistą, czerwoną linią, którą ciężko przeoczyć. A teraz kliknij prawym przyciskiem myszy na błędnie napisane słowo i… Pa bam! Wujek Word wyświetla poprawną wersję „slumsy”! Hurra! To nic trudnego. Jest to słowo zapożyczone z Twojego ukochanego języka angielskiego, stąd taka pisownia.
„Mama i tata zginęli w katastrofie, mało kto przeżył.” <- „Mama i tata zginęli w katastrofie. Mało kto przeżył.”
„Siostra wyprowadziła się do jednego z trzech apartamentowców jakie pozostały, nie chciała mnie przyjąć do domu.” <- Przecinek po „apartamentowców”. Po „pozostały” kropka. Zły szyk zdania. Powinno być: „Nie chciała przyjąć mnie do domu.”
„Gdy siedziałam na schodach nie wiedząc co robić dalej, zauważyłam panią z dzieckiem w wózku.” <- „Gdy siedziałam na schodach, nie wiedząc, co dalej robić, zauważyłam panią z dzieckiem w wózku.” Brak przecinków.
„Była bardzo ładna, miała kręcone brązowe włosy i oczy.” <- Po „ładna” kropa i „miała” z dużej litery jako nowe zdanie.
„Okazało się też, że ojciec dziecka również zginął, a jej samej trudno jest opiekować się nim.” <- A po co Ci to „też”? Ona dowiedziała się wcześniej czegoś jeszcze? Chyba nie. I znów zły szyk. Powinno być: „(…), a jej samej trudno jest się nim opiekować.”
„Zaproponowała bym z nią zamieszkała i pomagała jej w domu.” <- Przecinek po „zaproponowała” i nie potrzebny Ci tu zaimek „jej”.
„Oczywiście przyjęłam zaproszenie.” <- Po „oczywiście” przecinek. Przydałoby się też jakieś wyjaśnienie, dlaczego Twoja postać przyjęła owe zaproszenie. Musiała mieć jakieś wyrzuty sumienia. Kobiecie było trudno już z jednym dzieckiem. Niby bohaterka miałaby być dla niej wsparciem, ale zważ na to, że owa dobra dusza przyjęła na siebie obciążenie w postaci utrzymywania dodatkowej osoby. Podpowiedź: „Oczywiście, przyjęłam zaproszenie, jakby było cudem zesłanym mi przez Boga. Czy miałam inne wyjście?„
Uf… i przebrnęłam przez pierwszy akapit. Wyczuwasz ironię? W każdym zdaniu jest błąd. Zastanawiam się, czy jest sens rozpisywać tak resztę rozdziałów. Zajmie mi to więcej miejsca, niż ma całe Twoje opowiadanie, a strzelam, że wyprodukowałaś około pięćdziesięciu stron. Wyszłoby na to, że napisałam je za Ciebie. Musisz siąść do tego sama, wkleić do Worda, posłuchać wujka, gdy wskaże Ci coś czerwienią i posprawdzać wszystko według wzoru powyżej. Kiedy przeczytam już wszystko, pokażę Ci, na co musisz zwrócić uwagę. Pozwól, że bardziej skupię się na błędach rzeczowych, bo one są, w pewien sposób, ważniejsze.
Uh… uh… uh… krew mnie zalewa. Wrze w moich żyłach. Czuję jak kipi i napiera na moje tętniaki, ale jam człowiek ze stali…
Pierwszy akapit napisałaś w narracji pierwszoosobowej, a następny już w trzecio. Rozumiem, że pierwszy akapit miał robić za ten nieszczęsny prolog… Twoja postać się przedstawia, a mnie braknie tchu. Zdecyduj się. Ona nie pamięta swojego nazwiska, czy nie chce go pamiętać?!
Och i znowu wracamy do narracji pierwszoosobowej. Nie! Nigdy! Przenigdy! Tfu! Jedna narracja. Więcej stanowczości, bo dostaniesz rozdwojenia jaźni.
Siostre uważałam, ale ona, ona, ona powinna była mnie nie opuszczać, gdyby była mi bliska.” <- To zdanie jest bez sensu. Nieładne, nieskładne. I nie „siostre”, tylko „siostrę”.
„Mnie to o nazwisko spytała, a swojego nie powie.” <- Nie no, a ja myślałam, że ludzie, którzy tak mówią, już wyginęli. Ja naiwna! Wiesiu?!
I znowu trzecioosobowa narracja.
Unikaj wtrąceń typu „hehe”.
W tym rozdziale nie ma opisów. Zero. Niewidzialne? Uciekły? Poszły na spacer? Nie czuję tej atmosfery grozy, którą czuć powinnam. Nie widzę tego pogrążonego w gruzie i chaosie świata. Skoro go kreujesz, to gdzie on jest? Ach… zapomniałam! Gomen! Ty przecież streściłaś wszystko w „Prologu”.
Przepraszam, ale dla mnie, jeśli w świat walnąłby meteoryt, to wszędzie panowałaby panika, strach. Ludzie dokonywaliby zbrodni, pozbawieni skrupułów, byleby przeżyć, a Twoja bohaterka nie mogłaby, od tak, siedzieć sobie gdzieś, niewiadomo gdzie, bo zaraz ktoś zrobiłby jej krzywdę. Ja bałabym się o swoje życie i chowała gdzieś w jakiejś dziurze. Poza tym, gdyby w świat naprawdę walnął meteoryt i, jak piszesz, nie przeżyłaby większość ludzi, a wszystko zostałoby zburzone… Nie, taka opcja nie ma w ogóle racji bytu. Jeśli byłaby to katastrofa na taką skalę, to NIKT by nie przeżył i NIC by nie zostało. No bo chyba meteoryt sobie nie pomyślał: „To może walnę tutaj, pozabijam tego Kowalskiego i tamtego Nowaka (z całym szacunkiem dla Kowalskich i Nowaków), a tamtą Hyugę to zostawię, bo mi się podoba i tamte apartamentowce też, żeby jej siostra mogła być okrutną, nieczułą ździrą.” Trochę więcej realizmu. Zazwyczaj, gdy w naszą planetę walnie coś na tyle dużego, żeby zrobić jej krzywdę, ginie całe życie na Ziemi. Pooglądaj trochę filmów katastroficznych, albo poczytaj książki.
Twoje dialogi są drętwe. Znów brakuje mi opisów. Nie ma reakcji rozmówców, mimiki twarzy, gestów. Twoje postacie są wyłącznie papierowe. Mówią, bo coś mówią. Mam wrażenie, że jestem w teatrze. Na scenie nie ma dekoracji. Jest sobie jedna bohaterka, która biega z miejsca na miejsce i wymienia jakieś suche teksty z innymi, stojącymi jak słup soli postaciami, albo lepiej - z manekinami…
Ach… już zakumałam, o co chodzi z tymi nawiasami-zawijasami i zmianą narracji. To retrospekcja. Wow! Hmm… to skoro tak się sprawy mają, to cały rozdział napisałabym jako retrospekcję, tym bardziej, że te fragmenty nie różnią się czasem. Wciąż piszesz w czasie przeszłym. Może gdybyś rozgraniczyła to zmianą czasów… chociaż nie… To też jest złe…
Hmm… raz nazywasz mężczyznę (nie „faceta”), który pomógł Twojej uciśnionej Hinacie „Jiraiyą”, a raz „Kakashim”. Coś tu jest ewidentnie nie tak.
Kurenai albo jest stuknięta, albo kompletnie nie ma instynktu macierzyńskiego! No jak można, na wieść, że zaginęło ukochane dziecko, powiedzieć: „Nic się nie stało”. No heloł! To niemożliwe! A jeśli dzieje się coś dziwnego z bohaterami, to tłumacz to. Od tego są opisy… Później mówisz, że Kurenai często płakała. Nijak się to ma do tego, co napisałaś wcześniej.
A teraz to się uśmiałam. Przekomiczne. Akurat przypomniałaś sobie o skąpych opisach… Ta scena, gdzie Hinata podaje Kakashi’emu chusteczkę. Ojej… „Dzielny rycerzu, w dowód mojej wdzięczności, przyjmij tę oto chustę.” I tu królewna Fiona podaje bieluchną chusteczkę wybawicielowi Shrekowi, a ten bezceremonialnie wyciera sobie twarz. Cóż za paradoks.
Haha kolejna scena prosto ze „Shreka”. Kakashi łapię królewnę, która ostentacyjnie mówi, że nigdzie nie pójdzie, i ciągnie ją dalej.
Ostatnia scena nawet do mnie przemówiła. Była zbyt chaotyczna, zabrakło w niej opisów, ale znalazłaś w końcu emocje…
Jeju… czuję się, jakby ktoś przeciągnął mnie nagą po betonie i zmiażdżył walcem…
Radzę Ci sformatować ten tekst w Wordzie jeszcze z jednego powodu, otóż, jest on okropnie rozjechany. Po co Ci dziesięć enterów między akapitami? Po to, żeby rozdziały były dłuższe? To chyba nie tędy droga.

Rozdział 2:
Boję się…
Jej… ukatrupię Cię za te zmiany narracji. Scena śmierci Horatu… była obrzydliwa. Opisy skąpe, kulały i sprawiły, że, zamiast grozy, poczułam obrzydzenie do Twojego opowiadania.
Nowy bohater i znowu brak opisów. Widzę manekina. Manekiny, manekiny, wszędzie manekiny…
Po co Ci ta angielska nazwa akademii? Już lepiej brzmiałaby po łacinie.
Nie mogę znieść kompletnie spaczonych reakcji i zachowań Twoich bohaterów. Hinata straciła Hotaru, który był dla niej bardzo ważny. Wie, że on umarł i co? Spaceruje sobie od tak i zagaduje kolejne manekiny. Nie wiem. Może to nienormalne, ale ja po takiej stracie rozpaczałabym ostro pół roku, jak nie całe życie. I jeszcze, nasza główna bohatereczka stwierdza, że tworzenie związków to strata czasu oraz głupota, a następnie zawiesza wzrok na Naruto. Wtf?!
Oh… najpierw streszczasz mi większość opowiadania, zamiast je napisać, potem kopiujesz „Shreka”, a teraz wplątujesz w ten pusty teatr jeszcze wampiry? No nic dodać nic ująć, tylko pogratulować. A tak na marginesie… Jak Twoje bohaterki zorientowały się, że siedzą w sali pełnej potworów? Brak opisów!
No witki mi opadły.

Rozdział 3:
Oh… wyjęłaś mi to z ust: „O czym Ty u licha myślisz Hinata?” Twoja bohaterka albo ma paranoję, albo jest głupia do kwadratu. Nie boi się wampira, który ją ściga i ewidentnie nie ma wobec niej dobrych zamiarów?
Wyczuwam fetor sagi „Zmierzch”. Marmurowe posągi, boskie moce i ten obrzydliwie wyidealizowany świat.

Rozdział 4:
Co te manekiny Ci zrobiły? Dlaczego tak irytująco zdrabniasz ich imiona? Ja rozumiem… są manekinami. Sama z miłą chęcią sprawiłabym im niezłe manto za te ich pustactwo, ale nie przesadzajmy proszę.
„Jasne jak dupa murzyna.” <- Tak, to bardzo pasuje mi dla określenia całego tego rozdziału.
Piszesz trzecio osobową narracją, a nagle wklejasz w to swoje przemyślenia… aż mi się coś robi. Odnoszę wrażenie, że splunęłaś czytelnikom w twarz.
Uh… jak ja nie lubię, kiedy autor z pozornie poważnego opowiadania robi kabaret, nazywa postaci erotomanami, stawia je w niezręcznych sytuacjach, wkłada w ich usta bezsensowne, grubiańskie wypowiedzi, które nic nie wnoszą. Opowiadanie wtedy traci na wartości. Nieprzyjemnie się je czyta. Opowiadasz tę historię z ogromnym trudem i tak strasznie się przy tym gubisz. Do tego wampiry… Ja nie wiem. To miało być opowiadanie katastroficzne, science-fiction, fantasy, horror, komedia? Nie wstrzeliłaś się w którykolwiek gatunek, niby pomysł masz dobry, ale wykonanie jest fatalne. I jeszcze przekleństwa… wkładasz je w co drugie zdanie.
Znów reakcje Twoich bohaterów są złe. Nijak mają się do tego, co przeżywają, czy tego, co się z nimi dzieje.

Rozdział 5:
Rozdział w rozdział popełniasz dokładnie te same błędy. Niby jest więcej opisów, ale nadal wtrącasz swoje: „dobra głupie porównanie, ale tak mi się skojarzyło. Wracając” i piszesz dalej! Takie coś nie ma racji bytu. Jeśli porównanie jest durne, to je zmień.
„Gorąca łza spłynęła po jego policzku i skapnęła na jeden z jego palców.” <- Gubisz się. Wcześniej napisałaś, że wampiry nie mogą płakać.
Jedyne, co mogę ci przyznać, to punkty za opisy w tym rozdziale i chociaż daleko im do bycia dobrymi, zrobiłaś krok do przodu.

Rozdział 6:
Nic nie tłumaczysz. Postawiłaś rusztowanie i nic poza tym. Cały Twój świat przedstawiony jest jedną wielką niewiadomą. Pusta scena. Nie ma opisów przeżyć, a jeśli są, to kuleją. Reakcje wciąż odbiegają od normy. Twoja główna bohaterka wyblakła jeszcze bardziej przy takim natłoku papierowych bohaterów. Nie znam ani jednej jej cechy charakteru, bo zanim zdążysz jakąś wprowadzić, już jej zaprzeczasz. Masz masę błędów, a Twoje dialogi są drętwe. Zasypiam czytając. Każde zdanie okropnie mnie zniechęca.
Om… i widzę naszego Edzia i Bellę. Przepraszam, ale wszystko się we mnie buntuje i drze. To nie tak, że mam awersję do tej sagi. Jest mi ona obojętna, ale błagam… coś takiego: mieszanie świata mangi ze światem takiej książki, jest po prostu niedopuszczalne.
Zastanawiam się w jakim kraju umieszczasz swoje opowiadanie… właśnie zasygnalizowałaś, że w Ameryce, bo nasz kochany Naru-Edzio walczył w wojnie secesyjnej?
Oj i na dodatek nasza Hina-Bella chce zostać wampirem. Jestem martwa.

Rozdział 7:
Pa bam i zakochali się w sobie. Nie… to nie ma najmniejszego sensu. Przykro mi. Skąpość Twoich opisów sprawiła, że wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. Nie ma żadnej płynności, nic nie trzyma się kupy, nie kończysz zaczętych wątków, a dodając do tego jeszcze to, że musiałabym poprawić każde zdanie w tym opowiadaniu…
A teraz jeszcze Harry Potter? No proszę Cię. To połączenie jest najgorsze, jakie może być. Uwielbiam twórczość Pani Rowling, a ty tak ją krzywdzisz!
Rozpraszasz się. Sama robisz sobie krzywdę. Po co wprowadzasz kolejne wątki romantyczne, skoro głównym ma być ten między Naruto, a Hinatą? Równasz wszystkich bohaterów do jednego poziomu. Nie ma w tym żadnego sensu i żadnej treści. W dodatku Sakura mizdrzy się do Sasuke, który ma inną kobietę i nie powinien być różową zainteresowany. Nie dałaś dziewczynie okazji, żeby mu jakoś szczególnie zaimponowała… No i kolejna para: Sasu-Edzio i Saku-Bella. Milusio.

Rozdział 8:
A właśnie przypomniałam sobie o Kakashim. Gdzie on jest? Amba go wcięła? Hinata nie ma wyrzutów sumienia, że zostawiła jego i Kurenai? Cały jej pusty łepek zajmuje romans z Naru-Edziem?
Ojojoj… to Gaara jest aniołem… No no, brak mi słów.
„wybił pięciokrotny dzwon” <- Nie rozumiem. „Dzwon zabił pięć razy” albo „Zabiło pięć dzwonów”.
„jedna miała skrzydła druga nie koniecznie, ale dalej znajdowała się nad ziemią” <- Lewitowała?
„Co to ma kurwa być?!” <- Znów wypowiadasz moje myśli… Widzisz jaka jedność?
Scena owego rytuału… bardzo chaotyczna z masą powtórzeń. Jestem na tyle szalona, żeby czytywać horrory i czerpać z tego przyjemność, ale tym razem nic z tego nie wyszło…

Rozdział 9:
Jej… jak dobrze, że to już ostatni rozdział.
Znowu używasz kolokwializmów, które niszczą całą szlachetność, jaką powinna mieć każda forma pisana.
Wyrwane z piersi serce nie bije…
Nie rozumiem. Po co Naruto ugryzł Hinatę, skoro tak bardzo nie chciał, by ta zmieniła się w wampira? On od początku nie chciał zrobić jej krzywdy, więc o co kaman? Chyba znów brak opisów wytrącił mnie z rytmu.
Ponownie zaprzeczasz swoim słowom. Jeśli Hinata się bała, to oczywiście, że nie była spokojna. Jeden stan wyklucza drugi.
Oh nie i znowu scena wyjęta żywcem ze „Zmierzchu”…
Wampiry, anioły, elfy, trupy… Co jeszcze?! Zlituj się nade mną. Brakuje jeszcze Jezusa i dwunastu apostołów.
„Dobra może i jestem sobie zwykłym  narratorem, który mało wie (a zwłaszcza o takich chorych rzeczach), ale jakąś tam wiedzę posiadam, w końcu po to są narratorzy.” <- Strzeliłaś sobie w kolano. Po raz enty z resztą…
Twoje sprostowania na koniec rozdziałów są co najmniej śmieszne. Od tego, żeby to wszystko napisać masz treść opowiadania!

Ehh… Przeżyłam, ale ledwo. Podsumowując. Na Twoim blogu znalazłam dziesięć rozdziałów łącznie z prologiem. Do dyspozycji mam 30 punktów, dzieląc je przez ilość rozdziałów, na jeden przypada 3 punkty. Za rozdziały 1-4 i prolog przyznaję 0 pkt, za rozdziały 5-9 przyznaję 0,5pkt. Wszystko w nich kulało, ale umieściłaś przynamniej trochę szczątkowych opisów.
Treść: 0,5/30pkt

Bohaterowie:
Jak już wielokrotnie wspominałam, Twoje postaci są sztuczne, martwe. Mam wrażenie, że stworzyłaś całe to opowiadanie na zasadzie: będzie, co ma być. Zero planów, żadnej rozpiski. Radzę Ci zrobić sobie opis każdej postaci, ale nie w taki sposób, w jaki zrobiłaś to w zakładce „Bohaterowie”. Weź kartkę, długopis i pisz (nigdzie tego nie publikuj, to ma być tylko dla Ciebie):
·       Imię i nazwisko:
·       wiek:
·       przynależność: (jeśli piszesz opowiadanie fantastyczne)
·       umiejętności:
·       najlepszy przyjaciel:
·      biografia: (w tym punkcie streść w kilku zdaniach, co się działo z Twoim bohaterem, zanim go poznajemy i po tym, jak to się dzieje aż do końca opowiadania)
·      cechy charakteru: (wybierz co najmniej 5 dobrych i 5 złych, w przypadku głównych postaci więcej).
Moja rada: wyidealizowany bohater, to żaden bohater. Jest nieciekawy, historia z jego udziałem też często jest mdła. Nikt nie jest idealny.
Twoja zakładka „Bohaterowie” ciut mnie zaskoczyła. Po tym jak przeszłam przez całe opowiadanie i już nic dobrego się po tym blogu nie spodziewałam. Szkoda tylko, że obrazki tak bardzo odbiegają od siebie stylem, a postaci nie są tak wykreowane w opowiadaniu.
Przyznam Ci punkt za zakładkę, chociaż osobiście, jak już mówiłam, nie jestem fanem opowiadania fabuły poza treścią rozdziału.
Bohaterowie: 1/5 pkt

Pomysł na historię:
Niestety, to jak wymieszałaś wszystkie najpopularniejsze motywy z filmów, książek i bajek z ostatnich 15 lat jest dla mnie przerażające. Gdyby to było tylko opowiadanie katastroficzne czy horror, pochwaliłabym Cię. Tak, ponieważ jeszcze nie spotkałam się z opowiadaniem, w którym postacie z mangi znalazły się w sytuacji kryzysu na skalę globalną. Jednak, jak już mówiłam, jeśli meteoryt uderzyłby w Ziemię, to nic, co opisałaś nie miałoby racji bytu. Nie wspomnę już o wampirach, elfach, aniołach, wilkołakach i Shreku.
Pomysł na historię: 0/12 pkt

Dodatki:
Czyli ten muzyczny odtwarzacz…
Jednak chwała Ci za spis treści, zakładkę „Bohaterowie” i informacje.
Dodatki: 2/6pkt

Linki:
Twoje linki wołają o pomstę do nieba. O ile pogrupowanie spisów oraz innych takich i wklejenie im buttonu jest dobre, o tyle wstawianie linku do czyjegoś bloga pod nazwą „Tu jak są na studiach :)”, „Tu jak są w liceum <3” w moim odczuciu jest obraźliwe w stosunku do autorów tych blogów. Nie chciałabym, żeby ktoś wstawił link do mojego bloga pod takim kryptonimem. Jeśli już chwalisz się, że czytasz czyjeś opowiadania, to proszę użyj tytułów blogów, albo Nicku autora.
Jeszcze jedna kwestia. O ile dla linków spisów, swoich blogów masz podtytuły: „Spisy”, „Moje blogi”, o tyle dla blogów innych czegoś takiego zabrakło i wchodząc w tę zakładkę zastanawiam się, czy te linki na początku to do Twoich opowiadań, czy cudzych…
Linki: 1/5 pkt

Coś o autorce:
Wierz mi, czytając treść postów i masę dopisków do rozdziałów, dowiedziałam się o Tobie więcej niż o treści samego opowiadania…
Nie, zakładka o Tobie nie jest mi do niczego potrzebna.
Coś o autorce: 2/5 pkt

Zainteresowanie komentującymi:
Odpowiadasz na komentarze, chociaż nie na wszystkie.
Zainteresowanie komentującymi: 5/6 pkt

Łącznie przyznałam 12,5 pkt, co daje Ci stopień Ucznia Akademii. Całkiem sporo jak na mój gust. Masz zapał. Jeśli jeszcze ten zapał przełożysz na to, by się doskonalić, a nie powielać błędy i zastosujesz się do mich rad, będzie lepiej. Prawdopodobnie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz